Xi obserwuje wojnę w Ukrainie. Od tego zależy inwazja na Tajwan
Mechanizm podejmowania decyzji w Chinach jest bardzo hermetyczny – uważa Joseph Wu, szef dyplomacji Tajwanu.
Od wielu tygodni chińskie lotnictwo i marynarka wojenna mnożą niebezpieczne incydenty w okolicach Tajwanu. Do czego to może prowadzić?
Sytuacja jest złożona. Z jednej strony Chiny posuwają się do gróźb o charakterze wojskowym pod naszym adresem, prowadzą kampanię hybrydową przeciwko nam, starają się wyrzucić Tajwan z wielu organizacji międzynarodowych. Ale Pekin nie koncentruje się wyłącznie na Tajwanie. Ma ambicje szersze, obejmujące choćby Morze Południowochińskie. Z kolei kraje demokratyczne w Azji Południowo-Wschodniej intensyfikują przygotowania na wypadek inwazji. Przykład: prezydent Korei Południowej w mocnych słowach apeluje o utrzymanie status quo w rejonie Cieśniny Tajwańskiej, czego wcześniej nie robił. Japonia zapowiedziała podwojenie wydatków na obronę w nadchodzących pięciu latach. Inwestuje też w uzbrojenie, które może powstrzymać chińską inwazję, w tym w systemy obrony przeciwrakietowej. Prowadzi ponadto kampanię dyplomatyczną na rzecz utrzymania stabilności w Azji Południowo-Wschodniej. W szczególności premier Fumio Kishida objechał w tym celu świat przed szczytem G7 w Hiroszimie. Sytuacja na Tajwanie jest więc częścią znacznie szerszego układu geopolitycznego.
Na ile prawdopodobne jest, że Xi Jinping zdecyduje się na inwazję? Co w jego myśleniu weźmie górę: pragmatyzm czy ideologia?
Nikomu na świecie nie jest łatwo zrozumieć...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta